Tramwaje Warszawskie wciąż będą opierały swoją flotę o tramwaje o długości do 33 metrów. Przewoźnik nie planuje kupować wagonów dłuższych, 40- czy też nawet 60-metrowych z kilku powodów, choć głównie dlatego, że wiązałoby się to z koniecznością licznych zmian infrastrukturalnych w zakresie peronów, sygnalizacji świetlnej czy w końcu obsługi tramwajów na zajezdniach.
Tramwaje Warszawskie
planują zakupy nowego taboru tramwajowego i
nie chcą kupować już tramwajów używanych. Przewoźnik chce się więc skupić na zakupach tramwajów jedno- oraz dwukierunkowych, z myślą o czym szykowany jest
duży ramowy przetarg na łącznie 160 wagonów. W tym momencie trudno jednak określić, kiedy zostanie on uruchomiony, bowiem TW
wciąż nie mają dla niego finansowania.
Jak
wskazywał niedawno Wojciech Bartelski, prezes przewoźnika, w poprzednich latach Warszawa skupiła się na ogromnych inwestycjach w infrastrukturę tramwajową - zbudowano prawie 10 kilometrów nowych linii tramwajowych (do Wilanowa, na Gagarina oraz trasę na Kasprzaka) oraz oddano do użytku pierwszą po dziesiątkach lat zupełnie nową zajezdnię tramwajową.
– To wszystko miało jednak swoją cenę: projekty te wydrenowały fundusze na inne inwestycje tramwajowe i po prostu zabrakło środków na nowy tabor – mówił nam Bartelski.
TW planują ogromne zakupy (po wspomnianym już wcześniej zabezpieczeniu finansowania) tramwajów o długości maksymalnie 33 metrów. Do tej pory przewoźnik nie wyrażał natomiast większego zainteresowania tramwajami dłuższymi, np. 40-, czy też 45-metrowymi. Tego typu
wozy służą w Krakowie, a plany ich zakupu
ma również Gdańsk. Czy Warszawa, cieszącą się zdecydowanie największymi potokami w komunikacji publicznej, planuje kupować tego typu tramwaje?
– Nie. Doszliśmy do wniosku, że tramwaje np. 60-metrowe są dla nas paradoksalnie za duże. Z naszej perspektywy ich jedynym plusem jest to, że do przewiezienia podobnej liczby pasażerów możemy zaangażować mniejszą liczbę motorniczych. Natomiast wóz o długości 60 metrów blokuje nam wszystkie skrzyżowania w centrum miasta – musielibyśmy przeprogramować całą sygnalizację w Warszawie, żeby przystosować ją np. do czasu przejazdu tak długich wagonów. Mogłoby dojść do spadku przepustowości niektórych tras.
Ponadto cała infrastruktura peronowa jest dostosowana do obsługi maksymalnie dwóch wozów o długości 33 metrów. Rozwiązania pośrednie, a więc np. 40-metrowe tramwaje, jak w Krakowie, przysporzyłyby nam jedynie więcej problemów. Na 66-metrowym peronie nie zmieszczą nam się w jednym czasie 45- i 30-metrowy tramwaj. Do tego cała infrastruktura na zajezdniach – np. myjnie – jest wykonana pod 33-metrowe wagony. Reasumując, doszliśmy do wniosku, że przy uwzględnieniu naszych uwarunkowań, długość tramwaju w przedziale 30-33 metrów jest optymalna – odpowiada prezes przewoźnika, Wojciech Bartelski.
Prezes TW mówi też, że komunikacja tramwajowa nie lubi rewolucyjnych zmian, a taką byłaby zmiana paradygmatu z zakupu 30-metrowych tramwajów na wagony dłuższe – Nasza branża nie lubi rewolucyjnych zmian. Jeśli od dekad rozwój naszej sieci opieramy na 30-metrowych wozach, to trudno teraz byłoby nagle wszystko przestawiać pod 45- czy też 60-metrowe wozy.